Jako, że już od dawna nie jestem dzieckiem, Mikołajki wyglądają u mnie zupełnie inaczej, na ogół albo pytamy się z mężem nawzajem co byśmy chcieli dostać, albo nie obchodzimy ich wcale. Dlatego byłam bardzo zdziwiona, gdy w tym roku mój małżonek zrobił mi niespodziankę i kupił mi kurtkę. Właściwie uparł się na jej zakup. Zawsze doradza mi w czym wyglądam najlepiej i zdecydowanie bardziej wolę z nim jeździć na zakupy niż nawet z najlepszą przyjaciółką. Kiedyś mimochodem powiedział bym ją przymierzyła, wyglądała fajnie, ale cena powaliła mnie na kolana, dlatego odwiesiłam ją na wieszak i zapomniałam o sprawie, zwłaszcza, że głównym celem był zakup prezentu dla teściowej, dlatego zaskoczeniem było dla mnie, gdy szóstego grudnia znalazłam ją na wieszaku w mieszkaniu. Nie pozostałam dłużna, w zamian za to dostał wzmacniacz do głośników samochodowych, który kosztował mnie tyle co owe nakrycie, ale zdecydowanie wolę robić komuś prezent niż wydawać pieniądze na siebie. Moja mama natomiast sprezentowała nam duże, wypełnione pierzem poduszki. Takie właśnie praktyczne prezenty daje się sobie u mnie w rodzinie :)